środa, 22 sierpnia 2012

Rozdział 7

Leżę sobie w łóżku przeciągając się co chwilę i przekładając się z boku na bok. Nic mi się nie chce robić, a  taka piękna sobota jest. Trochę tu nie sprzątałam ostatnio. Meble zakurzone, ubrania leżą w każdym kącie pokoju, a na środku to dopiero chaos - mp3, zeszyty, ołówki, nitki, no to i igły, torebka, chusteczki, kosmetyki, papierki po słodyczach, portfel, dokumenty, kluczyki od pamiętnika, klucze od mieszkania, klucze do szafki szkolnej, karty do gry, książki szkolne, perfumy, krem do rąk, ręcznik, biżuteria, materiały do szycia, kalendarz, pamiętnik, mangi, kołdra, którą przed chwilą zrzuciłam, agrafki, kredki, mazaki, długopisy, notatki z lekcji, płyty z piosenkami, telefon i wiele innych pierdół. Leniwie stoczyłam się z łóżka, co było moim błędem, bo wylądowałam twarzą na podłodze ( dop. ałaaa  ). Z trudem dostałam się do łazienki. Pobyt w niej zajął jakieś 2 godziny. No co? Wyglądałam jak potwór! Musiałam doprowadzić się do porządnego stanu. No dobra, skoro już się obudziłam należałoby sprzątnąć ten cały syf. Zabrałam się za sprzątanie, ale ilość przerw robionych w trakcie sprzątania jest więcej niż ziaren piasku na pustyni. Po skończonej robocie położyłam się na łóżko i myślałam co robić przez najbliższy czas. No i wpadłam na pomysł!! Pójdę na zakupy! W sumie dawno nie kupowałam sobie nowych ciuchów, a sporo zaoszczędziła. Czas wszystko wydać! Tak więc ubrałam się i skierowałam się do najbliższej galerii w mieście. Wlokłam się przez całą drogę. Byłoby miło kogoś spotkać. Dzwoniłam do Mizumori-san, ale ona była na działce, więc musiałam iść sama. W sumie jak teraz pomyślę to wczoraj wyszliśmy tak szybko z kawiarni, że chyba nikt nie zapłacił za nasz rachunek. Hahah, ale lafiryndy z nami siedziały, więc pewnie one musiały zapłacić. Ale mimo wszystko wczorajszy dzień był niesamowity ... nie-sa-mo-wi-ty . Ciągle po głowie chodzi mi wieczorne wydarzenie z Sasuke. Mam nadzieję, że nadal będziemy normalnie gadać jak wcześniej. Zaraz, jak normalnie gadać? Może i bym potrafiła gadać z nim normalnie, ale to uczucie, które mi towarzyszyło podczas pocałunku jest inne. Takie niesamowite, cudne, niespotykane. Nie wiem nawet jak mam to określić. Wtedy czułam się jak w niebie. Normalnie nie mam pojęcia jak mam określić te emocje. Z wielką chęcią powtórzyłabym wczorajsze chwile. No dobra, jestem już w galerii. Czas na wydanie pieniążków! Skierowałam się do pierwszego sklepu na prawo. Przeglądałam ciuchy, przymierzałam, odkładałam, aż w końcu zdecydowałam się na kilka rzeczy i skierowałam się do kolejnego sklepu. Te same czynności powtarzałam w kolejnych sklepach. Pierwsze piętro ZALICZONE, kierunek -DRUGIE PIĘTRO! To i tak nieźle, jak na pierwsze piętro TYLKO kilkanaście torebek. Tak więc ruszyłam na drugie piętro, gdzie od razu zauważyłam sklepy z przecenami, promocjami itp. Już miałam iść do kolejnego sklepu z ubraniami, ale zauważyłam w oddali Gaare. Zakradłam się po cichu do niego, i na przywitanie klepnęłam go mocno w plecy:
-Siemcia, Gaara-kun!
-C-czee, a co ty tu robisz?
-Jestem na zakupach.
Człowieku, co zadajesz takie idiotyczne pytania? Po co się chodzi do sklepu? Widać po nim, że plecy go bolą. Czyżbym, aż tak mocno uderzyłam? Muszę podziękować Neji'emu za codzienny trening.
-A ty co tu robisz?
-Ahh, słuchawki się zepsuły i musiałem kupić nowe.
-Aha. No cóż, widzę, że swoje zakupy skończyłeś, więc nie będę ci przytrzymywać. Baj!
-Poczekaj chwilę.
-Hm?
-Pomogę ci targać te rzeczy.
-Serio?
-I tak nie mam co do roboty w domu.
-Dzięki.
No i tak poszliśmy wspólnie na zakupy, tyle że wszystkie moje rzeczy nosił Gaara. Będę musiała mu się kiedyś odwdzięczyć. Rozmawialiśmy na różne tematy. Jakoś rozmowa z nim się bardzo klei. Zeszło się na temat partnerek. Dowiedziałam się, że Gaara nigdy nie miał dziewczyny. Znaczy, nie to że nie chciał. Po prostu jeszcze nie trafił na dziewczynę, która by go zainteresowała. Potem zeszło się na temat muzyki, potem jedzenia, a zresztą o czym my nie gadaliśmy? Po długich rozmowach i wydaniu pieniędzy udało mi się wydać wszystkie pieniądze w sklepach na wszystkich pięciu piętrach. Najlepsze jest to, że muszę naprowadzać Gaarę jak ma iść. Jest tak zawalony torbami. Mówiłam mu, żeby sobie głowy nie zawracał, ale on powiedział : ,,Taka łamaga jak ty z tymi zakupami nie dotrze w kawałku do domu". Skoro tak bardzo chce mi pomóc, proszę bardzo. Ja wzięłam tylko cztery torebki, bo jak to on określił, jestem łamagą. Wesoło się z nim rozmawiało. Jak już dotarliśmy do mojego domu, wpuściłam go an trochę. Nie zgadzał się, ale jak mu powiedziałam, że nikogo nie ma to uległ. Wnieśliśmy moje torby do mojego pokoju. Kazałam mu poczekać tam chwilę, skoczyłam do kuchni po coś do picia i jedzenia. Słodkiego oczywiście! Widać po nim, ze czuje się strasznie skrępowany. Zaczęliśmy gadać i tak jakoś zeszło ze dwie godzinki. Gadalibyśmy tak dalej, no ale usłyszeliśmy jak do domu wchodzi Neji z mamą i Hanabi.
-Wielkie dzięki za zaproszenie, było naprawdę miło, ale ja już będę zmykać. Baj!
 Dal mi buziaka w czoło i skeirował się w stronę drzwi balkonowych.
-Ok, pa. Ale ej, drzwi są w tamtą stronę.
Pomachał tylko i wyskoczył przez balkon. Pomachałam do niego z balkonu i poszłam przywitać się z rodzinką. Zaczęłam pomagać w domu ( sprzątanie, gotowanie itp.) A wieczorem powtórzyłam do jutrzejszej lekcji historii, na której muszę przedstawić Główne kierunki reformacji XVI wieku.Zastępstwo z religii mamy właśnie z wychowawcą, więc nie będzie luźnej lekcji. Mam przygotowane wszystko, ale wolę powtórzyć. W sumie jak tak myślę to na każdej lekcji historii przedstawiam pracę dodatkową. Ogólnie jestem bardzo aktywna na zajęciach Kakashi-sensei. No cóż, nieskromnie mówiąc jestem najbardziej aktywną osobą na lekcjach, jeżeli dotyczy zajęć. Trochę dziwnie się z tym czuję. Dobra, ja idę lulać, bo zaśpię i szlag trafi moje wzorowe postępowanie.
Następny dzień
Budzik zadzwonił równo o 6:00. Nie mam ochoty wstawać. Leniwie przeciągałam się w łóżku, dopóki do pokoju nie wszedł Neji i oznajmił mi, że dziś idziemy razem. Dwadzieścia minut drogi oszczędzę. Yeey! W tym czasie będę mogła się pouczyć do kartkówki z angola. Zauważyłam, że połowa osób z klasy już mnie nie obgaduje jak na początku. Jak pierwszy raz byłam w klasie miałam pewność, że z nikim się nie dogadam. Że będę taka samotna i opuszczona. Ale mam Mizumori-chan, chłopców, którzy często wagarują i jest kilka osób, które normalnie ze mną pogada. Wszystko mogę zawdzięczać Sasuke, Naruto, Kibie i pod pewnym względem Gaarze. Ta czwórka jest znana w całej szkole i lubiana, więc nic dziwnego, że ludzie patrzą na mnie normalniej. Wykonałam codzienne czynności, czyli: gimnastyka, pobyt w łazience, ubranie się, uczesanie, umalowanie, spakowanie książek, zjedzenie śniadanka. No to kiedy wszystko zrobiłam byłam gotowa do wyjścia. Po drodze i tak będę w książkę zaglądać, ale Neji mi pomoże jakby co.( dop. w sensie, że będzie łapać, jakby miała zaliczyć glebę). Neji dał znać, że już wychodzimy. Tak więc wyszliśmy z domu, a ja zaczęłam powtarzać na lekcje. Zanim doszliśmy do parku pięć razy Neji musiał mnie ratować przed glebą. Teraz najgorzej, bo droga przez park nas wita. JA oczywiście z nosem w książce, a Neji obok pilnuje,żebym się nie wywaliła oraz żeby nikt mnie nie zaczepił. Jak ja się cieszę, że mam takiego brata.
-Hinata-chaaaaaaaaan!
To on do szkoły przyszedł?! O.O Ooo, widzę całe towarzystwo. Byliśmy już pod szkołą, więc się rozdzieliliśmy. Neji poszedł prosto do budynku, a ja do Naruto i reszty.
Kiba: Twój chłopak?
Ja: Kuzyn -,- A dzisiaj święto jakieś?
Sasuke: Nie. Czemu pytasz?
Ja: Bo dotarliście do szkoły? W dodatku w komplecie.
Sasuke: A to ... Nie, my tylko realizujemy plan ,, Sprawić, aby księżniczka oswoiła się ze szkołą".
Ja: Matko, zaczynam się bać.
Naruto: Nie bój się, Hinata-chan. Będzie świetnie!
Ja: A ciebie już ze szpitala wypisali?
Naruto: Noo, Daiki'ego też. Na własne żądanie.
Ja tak się zastanawiam, za co Sahime im wpierdzieliła? Ale co tam, dowiem się kiedyś. Hmm, Gaara ma na godzinę później, a oni nie mają przed sobą żadnych tajemnic, więc może on wie o co chodzi z tym planem.
Lekcja z Kakashi-sensei
Bla bla bla ..... Ufff, nareszcie skończyłam przedstawiać. Nogi mnie bolą od tego stania. Sensei wstawił mi kolejną 5. Kiedy usiadłam na swoje miejsce blondyn zaczął się wydzierać.
Naruto: Sensei!
Kakashi-sensei: Co chcesz?
Naruto: Bo chciałbym przypomnieć, ze trzeba zgłosić kandydatów na przewodniczącego samorządu szkolnego i gospodarza klasy.
Kakashi-sensei: Masz kogoś konkretnego na myśli?
Naruto: Hinata!
Hinata: Co?
Sakura: Dlaczego ona?!! Ja się lepiej nadaje!
Ino: Racja! Sakura już rok temu była dobra.
Kakashi-sensei: Hmmm...
Naruto: Po pierwsze : Hinata jest odpowiedzialna, kreatywna, zaradna i najbardziej aktywna z nas wszystkich.
Mizumori: I akurat ty wiesz to najlepiej. Zwłaszcza o ostatnim.
Naruto: Aj tam. Po drugie: Będzie to idealna okazja, aby Hinata-chan oswoiła się ze szkołą.
Shikamaru: Ależ to upierdliwe. Nie lepiej zrobić głosowanie?
Sasuke: Sakure znacie dwa lata, zaś księżniczkę 2 tygodnie.To nie byłoby fair.
Kakashi-sensei: Zgodzę sie z tobą, Naruto. Hinata, czy chciałabyś zostać gospodarzem klasy?
Ja: Mogę zostać.
Kakashi-sensei: A czy chciałabyś wziąć udział w wyborach an przewodniczącą samorządu?
Ja: Mogę spróbować.
Kakashi: Więc wpisuje sę na listę kandydatów. Tak więc zbierz 5-osobowy sztab i podaj mi ich nazwiska. Uczniowie mogą być z innych klas. Przygotuj plakat wyborczy i powieś go przy wyjściu, poroznoś jakieś ulotki, plakietki itp. Później dowiesz się co i jak. Wybory odbędą się na początku października. Przyjdź do mnie po zajęciach to opowiem ci o szczegółach. Moim zdaniem masz spore szanse.
Więc to jest ich plan? Sami się wpakowali, bo jak to mówią ,,Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie".
Ja: Kakashi-sensei. Mam już sztab.
Kakashi-sensei: Tak?
Ja: Yuube Mizumori, Uzumaki Naruto, Uchiha Sasuke, Inuzuka Kiba, Sabaku no Gaara.
Sensei dostał jakiegoś wstrząsu. Nic dziwnego, wybrałam samych rozrabiaków. Mizumori jedyna normalna, ale to szczegół. Nagle Sakura się odezwała:
Sakura: Ja też chcę kandydować.
Sensei przytaknął i wrócił do swojej roboty. Do końca lekcji jakieś 20 minut, więc sensei kazał nam dokończyć temat samemu.
Naruto: Kakashi-sensei, a możemy w parach?
Kakashi-sensei: A proszę bardzo.
Naruto i Kiba dosiedli się do Sasuke ( Miało być w parach, ale co tam) a Mizumori do mnie. Zaczelismy do siebie szeptać.
Sasuke: Kurdee, Sakurwa ma przewagę. Każdy ją zna i ma większe poparcie.
Ja: Ale ja mam was.
Kiba: Ha! Jeżeli z nami nie wygrasz to stawiam wejściówki na kręgle.
Naruto : whodze w to.
S: Haha! Ja też.
Ja: Cały mój sztab dzisiaj po lekcjach idzie do mnie omówić te sprawy.
Kakashi-sensei: Może ciszej byście pracowali?
Wszyscy: Haaaaaaaaaai.
Mój dom:
No cóż Kakashi-sensei dał mi sporo wskazówek i porad na temat wyborów oraz obowiązków przewodniczącej. Ale ja jeszcze nie wygrałam!! Widać pokłada we mnie duże nadzieje. Tak więc siedzimy w moim pokoju zajadając ciasteczka myślimy nad hasłem i projektem plakatu wyborczego. Po długim rozmyślaniu zdecydowaliśmy, ze hasło wyborcze będzie brzmiało : ,,Razem zwalczmy różową siłę plastiku! Vote Hinata" No cóż ... gdy Sasuke powiedział nam, że Sakury hasło to ,,Zaufaj różowej sile. zapomnisz o nudzie" myślałam, ze umrę ze śmiechu.Wszyscy mieliśmy ubaw. Już lepiej wybrać nie mogła. A co do sprawy z Sauske. To był tylko obiecany pocałunek, których mogłabym mu codziennie obiecywać. Może gdyby zwracał na mnie większą uwagę. Ale co ja gadam! Ja dla niego jestem tylko koleżanką. Po za tym ja go nie interesuję! Po długim tworzeniu, rozmawianiu, myśleniu, dyskutowaniu, planowaniu, wysilaniu mózgu na zbyt wielki wysiłek skończyliśmy dziiejsze spotkanie. Oczywiście odprowadziłam Mizumori do domu, a że Sasuke mieszka obok szliśmy we trójkę. Po drodze rozmwialiśmy, a raczej potwierdzaliśmy fakty o bandzie lafirynd. Właśnie doslzismy pod dom Mizumori.
Sasuke: To co, odprowadzę cię.
Przytaknęłam. Szliśmy tak pod mój domu w ciszy. Chciałam zacząć rozmowę o ostatnim wydarzeniu, ale jak on mnie wyśmieje i to będzie koniec naszej przyjaźni? Ehh, czasem chciałabym mieć zdolność czytanai w myślach.
Sasuke: Hinata
Ja: Tak? O! Pierwszy raz nie powiedziałeś do mnie księżniczko.
Sasuke: Heh, Chciałbym z tobą o czymś pomówić.
Ja: O czym?
Sasuke: O ostatnim wydarzeniu.



Yeey, cieszycie się? Długa nawet wyszła^^ A, przepraszam, ze notki nie było tak długo, ale nie mam dostępu do neta -.- Notki będą się rzadziej pojawiać po szkołą się zaczyna. Notka pisana na szybko, więc sorka za błędy. Zapraszam do komentowania 8 dziękuje wam gorąco, ze ze mną jesteście :*



6 komentarzy:

  1. Notka świetna ^^ Nie martw się, nie ma tych błędów tak dużo ;) I co mam więcej dodać? Czekam z niecierpliwością na następną :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zepsute słuchawki? Znam ten ból...T-T Moje ledwo działają, a do sklepu tak daaaleeekooo...^^
    A co do rozdziału to super!!^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musiałaś ich dawać kotu na obiad -,- !

      Usuń
    2. O.O Ten kot musi mieć twarde wnętrzności. A tak po za tym, smacznego kotku :D

      Usuń
  3. Hej, ja nie dałam kotu słuchawek do jedzenia, on sam sobie wziął. Nie moja wina, że leżały na łóżku i mu nie pasowało, że tam są x-x. A tak poza tym to bestia, a nie kot^^, zje wszystko co stanie mu na drodze, a tak w ogóle, to ona^^.

    OdpowiedzUsuń
  4. uuu.... będzie się działo ^^ ciekawe co powie już za dużo sobie tego wyobrażam ;p

    OdpowiedzUsuń